sobota, 25 lutego 2017

O rasie Maine Coon - z punktu widzenia właściciela

Odkąd pamiętam zawsze kochałam koty. Pierwszego kota miałam przez 14 lat, był to mieszaniec pospolitego dachowca z persem. Tina była najukochańszym kotem na świecie i gdy już jej zabrakło bałam się, że nie pokocham następnego. Nie chciałam jednak robić przerwy, bo dom bez kota to smutny dom i wtedy trochę z ciężkim sercem spełniłam swoje dziecięce marzenie.
Wielu z Was ma lub miało styczność z Maine Coonami, jednak pewnie większość tylko o nich słyszała bądź czytała – tak jak ja zanim zamieszkali ze mną Ava i Astor.
Maine Coon był moim marzeniem, koty to dla mnie najpiękniejsze stworzenia na świecie a im większy tym bardziej chciałabym go wyściskać. Dlatego, gdy już zdecydowałam się na kota od razu wiedziałam, że będzie nim Maine Coon i tak nasza przygoda zaczyna się we wrześniu 2014.

Zanim jednak będę publikować epizody z życia moich przyjaciół postaram się krótko scharakteryzować ich rasę.

Co wiem o rasie Maine Coon?


Rasa Maine Coon wywodzi się z Ameryki Północnej. Legenda głosi, że Maine Coon powstał z krzyżówki kota domowego z szopem praczem. Jakkolwiek to się stało wyszło z tego przecudnej urody, pełne miłości i wdzięczności, stworzenie o niebanalnym charakterze. Ze względu na ich niestandardową jak na koty wielkość, poważną minę, a przy tym straszną gapowatość potrafią skraść serce niejednemu.
Koty tej rasy nie są groźne, doskonale odnajdują się w domu z dziećmi. My jeszcze dzieci nie mamy, jednak nie raz zdarzyło nam się przetestować ich reakcję. Maine Coony z całą pewnością nie lubią wrzasku, dlatego gdy zjawiła się u nas kuzynka z bardzo hałaśliwym trzylatkiem koty zwyczajnie schowały się pod łóżko. Inaczej było, gdy przyszła koleżanka z raczkującą córką lub druga ze spokojną dwulatką, koty podążały za nimi noga w nogę i nie chciały odstąpić na krok.
Są bardzo towarzyskie względem gości, ale zdążyłam zauważyć że selekcjonują ludzi lub wyczuwają z którymi mogłyby się zaprzyjaźnić. Są sytuacje, że podczas wizyty znajomych nie wychylają nosa spod łóżka, kiedy zazwyczaj biorą czynny udział w zabawianiu gości. Obowiązkowym etapem, gdy już ktoś według nich roztacza wokół siebie pozytywną energię jest proces obwąchania przybysza. Potrafią perfidnie wskoczyć na kolana i „zderzyć się z kimś nosem”, co dla ludzi lubiących koty jest urocze. Gdy nakrywam do stołu, a zdarzy się, że nie wszyscy jeszcze przyszli to z automatu zasiadają na wolnych miejscach. Niejednokrotnie wygląda to komicznie, jednak staramy się je uczyć, że nie ma dla nich miejsca przy stole.


Zdecydowanie zasługują na miano "kotopsa", którym często określane są w internecie. To pierwsza duża różnica jaką zauważyłam między moim kotem dachowcem a nimi. Tina cały dzień potrafiła przespać, Ava z Astorem zawsze uczestniczą w każdej czynności, którą wykonuję. Tam gdzie ja tam są one - wchodzą za mną nawet do toalety i naprawdę spać idą dopiero jak my odpoczywamy. Są bardzo inteligentne, do dzisiaj nie wiem jak one to robią ale są w stanie zapamiętać kto kiedy wstaje do pracy. Czasem się śmieję, że mam chodzące budziki których nie trzeba nakręcać, bo punkt 5:30 zaczynają miauczeć pod drzwiami sypialni i nie jest to spowodowane ich głodem, bo nic ode mnie rano nie dostają. Oczywiście w weekendy nas nie budzą i za to je podziwiam.
Jeśli chodzi o ich wielkość to Maine Coony rozwijają się do ok. trzeciego roku życia. Dorosłe kocury osiągają wagę od sześciu do nawet kilkunastu kilogramów. Nasz Astor ma dziś 22 miesiące i na chwilę obecną jego waga to 8,5kg. Jest strasznym łakomczuchem i potrafi przemielić w pyszczku wszystko co ładnie mu pachnie, a do tego dojada po Avie więc sądzę, że jeszcze go przybędzie. Kotki natomiast są mniejsze od kocurów ich waga zazwyczaj zatrzymuje się w granicach czterech do siedmiu kilogramów. Nasza Ava nie lubi się przejadać, karmą się delektuje, jej waga stanęła na 5kg. Nasze koty jedzą głównie suchą karmę, raz na dzień daję im po 50 gramów mokrej karmy, czasami nawet nie daję, a one się nie upominają. Od małego nauczone są, że głównym pożywieniem dla nich jest sucha karma i woda. Jest to o tyle komfortowe, że nie odstawiają kocich serenad przy każdorazowym otworzeniu przez nas lodówki. Czasem też dostaną rozmrożoną pierś z kurczaka, którą uwielbiają. Nie lubią natomiast wołowiny i wątróbki, wieprzowiny im nie daję, gdyż ponoć nie wolno bo szkodzi. Niestety przez to, że nasza Ava była jedynaczką i nigdy nie musiała walczyć ze zgrają rodzeństwa o pożywienie  nie wie co to rywalizacja. Gdybym postawiła dwie miseczki mokrej karmy koło siebie, to Astor zjadałby z dwóch na przemian, a Ava stałaby i się patrzyła. Myślałam, że po jakimś czasie poczuje tę żyłkę rywalizacji, ale ona zwyczajnie ustępowała. Teraz Astora zamykam z miską w pokoju obok, a Ava zjada zawartość swojej miski przy mnie. Zapytacie czemu zamykam Astora, a nie Avę? No właśnie... Ava ma dziwny zwyczaj, nie lubi być w pomieszczeniu sama. Nie wiem, może w hodowli z której ją wzięłam była zamykana i ma traumę, ale przy każdorazowym zamknięciu jej w pokoju z miską zawsze przeraźliwie miauczała pod drzwiami zamiast zająć się jedzeniem.
Maine Coony mają piękne, puszyste i długie ogony których długość jest podobna do długości ich ciała. Długość kocura tej rasy razem z ogonem sięga do jednego metra. Charakterystyczną cechą ich wyglądu są wysoko stojące uszy zakończone pędzelkami, przez co często nazywane są małymi rysiami. Dodatkowo trójkątna głowa z wystającym pyszczkiem i długi prosty nosek dodają im powagi. Występują w wielu umaszczeniach, najbardziej klasycznym jest jednak brązowy pręgowany.


Umiejętnością, która człowiekowi daje dużo uśmiechu, a którą one mają wrodzoną jest aportowanie. Koty tej rasy wprost uwielbiają tę zabawę. U nas świrują już na sam szelest folii aluminiowej, a kulka z folii jest dla nich cenniejsza niż możliwość zjedzenia tuńczyka.
Na sam koniec powiem, że zaskakują mnie każdego dnia i każdego dnia odkrywam w nich coś nowego. Bez wątpienia koty te wymagają uwagi, a gdy im się jej nie poświęca potrafią w nachalny sposób to wyegzekwować.